piątek, 1 maja 2015

Chapter 3: "K&L"

                    Dziewczyna rozsunęła powieki, dopuszczając do siebie światło, które zresztą nie zamierzało być dla niej przyjazne. Poczuła, że jest jej nieprzyjemnie zimno, więc w miarę możliwości zakryła się ramionami. Wstała powoli, ignorując uciążliwy ból kręgosłupa. Wokół niej znajdowało się niewielkie wzniesienie, sama stała pod ogromnym drzewem. Wiał silny wiatr, który targał roślinami i rozwiewał jej włosy. Odkaszlnęła, otrzepując pomięte ubranie.
          W oddali dostrzegła piękną kobietę o długich, ciemnych włosach oraz wielkich oczach. Miała smukłą, szczupłą sylwetkę. Szła prosto, powoli zmierzając w stronę swojego celu. Najdziwniejszy był jej strój. Miała bowiem na sobie bogatą, acz prostą suknię w złotym kolorze. Bił od niej jakiś dziwny, przejmujący blask. Wszyscy wlepiali w nią wzrok, jakby ich zaklęła. Wydawała się dostojna, zimna i niedostępna. Nie można było jej nie pokochać od pierwszego wejrzenia. Gdy ją widziałeś, chciałeś tylko wiecznie ją czcić i służyć jej. Uwielbienie ogarniało cały twój umysł i nie dawało odciągnąć myśli od tej kobiety.
Gdy była już blisko Greece, uśmiechnęła się promiennie. I ten uśmiech był tak wspaniały, że rozświetlił cały świat.
    - Witaj! - pozdrowiła ją delikatnym głosem. Jednak słychać było, że ten głos mógł stać się silniejszy, gdyby kobieta tylko tego chciała. - Jak się czujesz? - zapytała, gdy stała już naprzeciw dziewczyny. Brunetka spojrzała na nią, nie wiedząc, jak się zachować. Nie miała pojęcia, kim jest ta tajemnicza kobieta, czego chce i czym ona sama zasłużyła na przebywanie w towarzystwie kogoś tak dostojnego. Przez chwilę zastanawiała się, co powiedzieć. Wydawało jej się, że pani może mieć coś wspólnego ze sprawą, o której rozmawiała z matką. Ciemnooka wyprzedziła jej wypowiedź.
    - Moja droga, czy możemy porozmawiać? - poprosiła. To pytanie w jej ustach wydało się lekko przesłodzone.
    - Tak. Ja... Oczywiście - mruknęła, wlepiając wzrok w buty.
    - Usiądź! - zachęciła, sama z gracją opadając na soczyście zieloną trawę. Skrzyżowała nogi i oparła się o srebrzysty pień. Dziewczyna wykonała polecenie. - Zapewne chciałabyś dowiedzieć się z kim masz przyjemność mówić w ten piękne dzień? Greece, znam twojego ojca.
    - Nie, proszę. Pewnie teraz powie pani coś, co kompletnie wszystko zmieni, zniszczy mi życie i wywróci je do góry nogami. Ja już pójdę do domu, a pani porozmawia na spokojnie z moim tatusiem. Pewnie i tak bym nic nie zrozumiała. Nie sądzi pani, że to byłoby trochę za dużo? Wy, bogowie, nie macie żadnych zmartwień, ale my niestety tak, więc przepraszam bardzo, ale niech pani nachodzi kogoś innego - prychnęła, wstając. Kobieta siedziała niewzruszenie, wpatrując się przed siebie. Dziewczyna poczuła, że jakaś niezwykła moc zatrzymuje ją w miejscu.
    - Teraz mnie posłuchasz – rozkazała ciemnowłosa. - Nawet nie wiesz, ile przysporzyłaś nam problemów. Rozumiem, że jesteś młoda i jeszcze niemądra. Może nawet nie miałaś świadomości, co uczyniłaś. Ale wszystko, co robimy wymaga zadośćuczynienia. I te dobre rzeczy, i złe. Więc masz obowiązek...
    - Nie mam pojęcia, o czym pani mówi – mruknęła, analizując w myślach wszystko, co wydarzyło się ostatnimi czasy.
    - Tak myślałam – westchnęła kobieta, mrużąc oczy. Wydawało się, że szuka odpowiednich słów, lecz jej proste i ostre stwierdzenie przegoniło tę myśl niczym wiatr. - Wypuściłaś dusze z Hadesu.
          Młoda dziewczyna siedziała i wpatrywała się w odległy punkt nieobecnym wzrokiem.
    - Mogę już umrzeć? - zapytała, chowając twarz w dłoniach.
    - Przyjdzie czas, kochanie – szepnęła złośliwie bogini, patrząc na nią z iskierkami w oczach. To nawet w połowie nie zbiło jej majestatu. Mówiła to jako niewinny żart, potrafiący jednak dotknąć Greece.
    - Co mam zrobić? - w jej głosie dało się słyszeć zrezygnowanie, może rozpacz. Jedno pytanie, które właśnie wydostało się z jej ust mogło całkowicie zmienić jej zwyczajne, nudne życie. Dziwne, że przez ten głupi przypadek, sen, za który nie była odpowiedzialna zniszczył wszystko, co do tej pory udało jej się zbudować – stosunki z rodziną, przyjaźń, spokój, bezpieczeństwo. Nie miała nawet pojęcia, gdzie się znajduje, była niczego nie świadoma, przerażona.
    - Posłuchaj mnie uważnie. Ty je wszystkie odnajdziesz – brunetka zakrztusiła się powietrzem, otwierając szeroko oczy. - Uspokój się, dziecko. Nie idziesz na śmierć. Nic nie jest niemożliwe – starała się przekonać ją bogini. Chciała, aby wszystko do niej dotarło.
    - Ale ja... - zaczęła.
    - To jedyne, co możesz zrobić, aby nie zostać skazana na wieczne męki w Podziemiach – Hera wręczyła jej złocisty pergamin, pożegnała się skinieniem głowy i zniknęła tak niespodziewanie, jak pojawiła się na zboczach pagórka. Półbogini rozwinęła papier, zanurzając się w lekturze.

Skoro czytasz ten bardzo ważny dokument, to zapewne jesteś tak wielkim idiotą, że wypuściłeś dusze z Hadesu. Możemy Ci pomóc, jeśli tylko o pomoc poprosisz. Ale i tak uważamy Cię za skończonego debila.
K&L

    - Greece! - przeraźliwy krzyk rozniósł się po polanie.
          Dziewczyna odwróciła się, marząc o ujrzeniu Aleca. Jednak ten głos zbyt różnił się od jego. Był głęboki, pokryty lekką chrypką, aczkolwiek melodyjny, przyjazny dla ucha. Tak jak myślała, zobaczyła nieznanego młodego mężczyznę w ciemnej, długiej bluzie, czarnych spodniach i wysokich, ciężkich butach w tym samym kolorze. Jasne włosy były rozwiane przez wiatr. Nastolatka, nie do końca wiedząc, co robi, puściła się biegiem przed siebie, modląc się, aby chłopak jej nie dogonił. Czuła, że każda następna osoba tego dnia, spotkana przez nią, wiąże się z niebezpieczeństwem. Serce kołatało w jej piersi, oddech przyspieszył. Nogi plątały się, potykając. Chciała się zatrzymać. Obraz rozmył się przed jej oczami. Widział tylko twarz chłopca, który tej nocy padł u jej stóp. Bladą, przerażoną twarz.
         Głosy tłukły się w jej głowie, jakby jeden chciał przekrzyczeć drugi. Zrobiło jej się niezwykle gorąco, upał wypalał ją od środka, ogień trawił wnętrzności. Uciążliwe uczucie bólu przyprawiało o mdłości. 
         Po pagórku rozniósł się głuchy dźwięk upadku.
         Gdy rozsunęła powieki, co przyszło jej z niemałym wysiłkiem, zobaczyła niebieskie, roześmiane, wielkie oczy, wpatrujące się w nią. Wydawało się, że odbijają się w nich fale oceanu, bijące o brzeg.
    - Wszystko dobrze? - zapytał, lekko się uśmiechając. Śmiał się z jej miny - wystraszonej, trochę zdziwionej.
    - Nie – warknęła, rozcierając skronie.
    - Och, czyli Hercia już tu była? - domyślił się, rozglądając dookoła. Dziewczyna wstała powoli, chwiejąc się delikatnie.
    - Tak – mruknęła, odwracając wzrok. Bała się. Nie wiedziała, kim jest mężczyzna, czego chce i czy nie ma dla niej kolejnych złych wiadomości. To wszystko ją przytłoczyło. Nie była gotowa. Nigdy nawet nie interesowała jej mitologia. Została sama, czuła to. Nie miała wyjścia, musiała robić to, co każą. - Masz dla mnie kolejną informację, czy mogę iść do domu?
    - Jestem tutaj, żeby cię do niego zabrać – wyznał, patrząc na nią z przekrzywioną głową. Nie była pewna, co skrywa jego mina, ale nie zauważyła, aby miał wobec niej złe intencje. Chciała nawet mu zaufać, ale chyba nie potrafiła. Nie po tym, co usłyszała do tej pory.
    - Nie. Ja mieszkam tutaj. W Nowym Jorku – stwierdziła, gwałtownie się odwracając i, z naburmuszoną miną, maszerując kamienistą ścieżką. Każdy krok przyprawiał ją o niewyobrażalny ból, niemal słaniała się, starając zachować równowagę. Splotła ręce na piersi, ignorując przejmujące zimno.
    - A tatuś? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem, doganiając ją. Szedł blisko, bojąc się, że upadnie. Czuła jego zimny oddech na karku, który dawał dziwną ulgę. - Nie mów, że nie chcesz go poznać – zmienił ton, spoglądając na nią z troską. - Jesteś zmęczona. Tam wszystko wyjaśnimy – obiecał, łapiąc ją za ramiona i odwracając w swoją stronę, aby na niego patrzyła.
    - Dobrze.

Obserwatorzy