środa, 18 lutego 2015

Prologue: "Metting other than all"

          Dawno, dawno temu na słonecznej greckiej górze, odbyło się niezwykle ważne dla tamtejszej ludności spotkanie. Zaraz... A może jednak nie tak dawno?
          Działo się to ostatnimi czasy na pewnym dosyć wysokim pagórku. Pagórek ten, okryty zieloną trawą i oprószony skalnymi odłamkami, nosił nazwę Olimp. Według legend, to wzniesienie było siedzibą greckich bogów, tytanów, co rządzili ludźmi, a jak wiadomo, w każdej starej historii ziarno prawdy jest ukryte. Tak samo jest i z tą o władcach Ziemi i Nieba. Mieszkają w pałacu, ukrytym gdzieś w zieleni lasów na górze, co sięga ich ukochanych Niebios, z chmurami się stykając.
           Przenieśmy się, zatem, w czasy ostatniego boskiego posiedzenia, które się odbywają co roki dwa i niedziel sześć. Było to jedno z najważniejszych spotkań Rady, na którym są omawiane sprawy niemal wagi światowej. Od nich zależy wszystko, co się wydarzyło, dzieje teraz i miejsce będzie miało. Wtedy właśnie spotykają się Bracia Niebiescy, czyli Zeus, Posejdon oraz Hades (bądź Hades, Zeus oraz Posejdon, biorąc pod uwagę, iż Władcę Podziemi trochę drażni to, że jest ostatnim z najwspanialszych), a także Hera, Atena, Hestia, Afrodyta, bliźniaki – Apollo i Artemida, Dionizos, Hefajstos i Helios. Zazwyczaj posiedzenia są spokojne, a bogowie, naturalnie nie wliczając Hadesa, zgodnie podejmują decyzje. To jednak diametralnie różniło się od poprzednich.
    - Cisza! - wykrzyknął całą piersią Zeus, uderzając nieskazitelną dłonią w biały, marmurowy stół, na którym leżał pewien niezwykle długi dokument, i omiatając całą salę wzrokiem mrożącym krew w żyłach. Reszta boskiej wyższości natychmiast zaprzestała rozmów, wlepiwszy zaciekawione spojrzenia w Króla nad Królami. Twarz jego wyglądała nadzwyczaj sprawiedliwie i surowo, a pięknie przy tym, że nie można było od niej wzroku oderwać. Oczy tytana miały w sobie jakiś tajemniczy błysk mądrości. Powaga i dostojeństwo biły z sylwetki Pana. - Zostaliśmy zdradzeni! Jeden z waszych potomków prowadzi na nas, wiecznie żyjących, śmierć! Jeżeli nie przyzna się on do swego niecnego postępku, rozpocznie się wojna, a ofiar będzie więcej, niż wyobrazić sobie możecie! Ziemia spłynie krwią waszą i waszych następców! Wiem, że między wami jest zdrajca i przysięgam, że go odnajdę. Winowajca ma czas do następnego Posiedzenia Ziemi. Nie mam do powiedzenia nic więcej, a ten, kto postępuje niegodnie, niech będzie ukarany! Ręka boska nie broni już nikogo! - Mówił głosem niskim, a każde słowo wypływało z ust jego dziwiąc dźwięcznością i szlachectwem. Hera, piękna żona i siostra władcy, wstała z gracją, a zaraz po niej świetny małżonek, we wspaniałym, męskim geście. Razem udali się do drzwi z kamienia ciosanych, po raz ostatni ciesząc członków rady światłością z ich postaci bijącą.
          Hades, Ojcem Podziemi zwany, przechadzał się niespokojnie po krużgankach, dalekie stawiając kroki. Czasem przystawał, trąc w zadumaniu zmęczone od natłoku myśli skronie, na które spływały ciemne, długie włosy. Powiewała za nim długa, czarna peleryna narzucona w pośpiechu na ramiona. Wiatr niósł z sobą bryzę morską, dającą ukojenie w wiecznym, greckim gorącu. Rozmaite ptaki wyśpiewywały różnorodne melodie, nie myśląc nawet, że pod drzewami oliwnymi, na których aktualnie przebywały pewien bóg prowadzi właśnie wewnętrzną walkę i podejmuje najważniejsze w nieśmiertelnym życiu swoim decyzje. Wpłynąć one miały na przyszłość całego świata, ale najważniejsze, że na byt jego. Po chwili tej beznadziejnej bitwy, opadłszy z sił, usiadł na kamiennej ławie. Zauważywszy go, podbiegł do Władającego Duszami bóg Hermes. Lewą brew uniósł ku górze, a twarz jego przyozdobił kpiący uśmiech. Patron złodziei, ze swoim sprytem wrodzonym, mógł się pochwalić, mimo młodego (jak na boga) wieku, najliczniejszym potomstwem, zaraz po Dionizosie, co się oddał beztroskiej zabawie. Jak zwykle wymięta, złota szata, przepasana na wysokości bioder, sięgała powyżej kolan ukazując mięśnie nóg tytana.
   - A co tu porabiasz sam, Hadesiu? - parsknął w swój naturalny sposób, a oczy jego rozświetlił śmiech. - Uczta nadal trwa. Wino, kobiety i śpiew, mój drogi towarzyszu! To nie poczeka!
   - Podejdź bliżej, Hermesie - poprosił Podziemny Strażnik, a gdy przyjaciel wykonał jego polecenie pochylił się nad nim i, jakby zdradzając mu największy na świecie sekret, szepnął - Uratowałem cię kiedyś przed wyrokiem boskim, który konieczny był za twoje postępki. Obiecałeś mi wtedy, że w zamian ty zrobisz coś dla mnie.
   - Prawda - przyznał blondwłosy, słuchając uważnie i z zaciekawieniem. Nakazał umysłowi swojemu skupienie, bowiem obudziła się w nim ta osoba, która od zawsze czekała na przygodę.
   - Mam nadzieję, że nie rzuciłeś słów swych na wiatr. Mam dla ciebie zadanie, druhu.
   - Nie poznaję cię dzisiaj, Hadesie - zmarszczył brwi niepewny, czy nie odmówić przyjacielowi. Zachowywał się rzeczywiście inaczej. Mówił bardziej szlachetnie, jakby bojąc się uronić zbyt dużo słów. Jednak sytuacja wymagała skupienia i zaciętości, nie mógł byle jakich użyć zagadnień, biorąc pod uwagę okoliczności. Inny był też pod względem wyglądu. Na twarzy jego widać było więcej zmarszczek, niż zazwyczaj, oczy miał zmęczone i podkrążone, chodził przygarbiony. Jedna decyzja dodała mu dziesięć roków. - Ale dobrze, zrobię, co zechcesz.
   - Dziękuję ci, szlachetny - twarz męża rozjaśnił szczery, jasny uśmiech, którego nikt dawno u niego nie dostrzegał.
   - Jednak porozmawiamy dopiero jutro. Zabawa czeka.

Obserwatorzy