Hermes
powoli uchylił powieki. Wypity wcześniej alkohol szumiał w jego
blondwłosej głowie, przyprawiając o mdłości. Leżał na
kamiennej ławce w cieniu drzew w pięknym, słonecznym sadzie.
Promienie padały na jego bladą twarz, ocieplając przy tym i dając
słodkie poczucie bezpieczeństwa. Na niebie formowały się
puszyste, białe obłoczki, które pływały po firmamencie, jak
piana w morzu. Czasem przeleciał po nim niewielki ptaszek, niesiony
wiatrem, który przebywał swą codzienną podróż. Szum drzew
mieszał się z radosnym świergotaniem.
Bóg całkowicie zapomniał o swojej
wczorajszej rozmowie z Hadesem. Król Piekieł nie przypuszczał, iż
jego przyjaciel wcześniej już skusił się na krwistoczerwone wino,
dlatego na jego przystojnej twarzy zagościło zdziwienie, gdy tytan
podbiegł do niego z zamiarem rozmowy.
- Witaj, Hermesie. Czy zechcesz zamienić parę słów?
- zapytał niepewnie, a jego głowa przechyliła się w kierunku
lewego ramienia, zanurzając je w ciemnych włosach. Hermes
odchrząknął, zastanawiając się, czy jego przyjaciel żartuje,
używając niezwykle poważnego tonu. Zachowywał się co najmniej
dziwnie, jak na niego. Władca Podziemi nie często silił się na
powagę, co sprawiało, że niewielu z herosów darzyło go
przychylnością.
- Ekhm... N - no, ta. Czemu nie? - jęknął,
rozcierając skronie. Podniósł się do pozycji siedzącej, co
poskutkowało jedynie tym, iż mroczki pojawiły się przed jego
oczami, w których odbijały się turkusowe fale oceanu. Odpadł znów
na twardą ławę, osłaniając tył głowy. - Ja może poleżę –
mruknął.
- Tak. Jak wolisz... - zawahał się, a jego usta
pozostały otwarte, jakby Zeus nie pozwolił mu się poruszyć. -
Chodzi o moją córkę.
- To ty każdą z nich znasz i pamiętasz?! -
wykrzyknął, powodując niespodziewany zryw wśród ptaków. Jego
twarz przedstawiała bezkresne zadziwienie.
- Ja mam tylko jedną córkę – westchnął Hades,
żaląc się na chwilową głupotę Hermesa. Nie mógł poszczycić
się taką liczbą potomstwa, jak przyjaciel, jednak wcale nie
przeszkadzało mu to. Nigdy nie zatracał się aż tak, starał się
być wierny żonie z powodu jej dość ostrego podejścia i wiedział,
że jeżeli coś by się zdarzyło, to Persefona nie szczędziłaby
słów, a także przygotowałaby zemstę. Mężczyzna wolał się nie
narażać.
- Ach... Pamiętam. Jak jej tam było? Grace? - można
było dojrzeć, iż ta chwila zagłębienia się w zakamarkach
swojego umysłu wiele kosztowała boga.
- Greece - uciął ostro Pan Podziemia.
- Nie, no, stary! Kto wpadł na takie imię? -
perlisty, szczery śmiech poniósł się po całym wzgórzu, płosząc
jeszcze więcej zwierząt, łącznie z większością pegazów,
mieszkających w Niveus Valle.
- Ja - mruknął, bojąc się reakcji. Jego mina
wskazywała na wyraźne zmęczenie postawą przyjaciela. Oczy
wydawały się stać czarne jak noc i puste jak głowa Która
Złodziei. Niejednego przeraziłaby ta sytuacja, jednak u niego było
to normalne. Tytan niezwykle często się denerwował.
- Gustu to ty nigdy nie miałeś - stwierdził ze
zrezygnowaniem młody bóg. Za Hadesem wyrosła ściana ognia,
trawiąc soczyście zieloną trawę, a zamiast niej siejąc brązowe,
zwęglone źdźbła. Złote języki sięgały do nieba, liżąc
białawe obłoczki. Kształtem przypominały tańczące dusze,
trzymające się za ręce w wysokich podskokach. Władca Dusz zamknął
oczy, starając się uspokoić. Warknął cicho, jak pies, nie
ruszając się ze swojej pozycji. Jego ramiona pozostały rozsunięte,
dłonie drżały, znacząc się czarnymi jak smoła znakami o
nieznanym nikomu znaczeniu. Twarz Hermesa przypominała teraz
śnieżnobiałą kartkę. Mężczyzna otworzył szeroko usta oraz
wytrzeszczył błękitne oczy. Skulił się na ławce, wbijając w
twardą korę drzewa.
- Dobra, już dobra! Będę słuchał! - oznajmił,
mrużąc powieki. Kropelki potu spłynęły po jego skroni z powodu
ogromnego skwaru. Członek Wielkiej Trójki odetchnął głęboko, a
ogień pozostał nieuchwytnym wspomnieniem. Otworzył oczy,
natychmiast zamieniając się w całkowicie opanowanego mężczyznę.
- Więc, - zaczął spokojnym głosem - musisz mi
pomóc, proszę. Greece... Ona nad sobą nie panowała, działała
impulsywnie. Nie wiedziała, co robi. Nie chciała. Nie jest niczemu
winna. To po prostu złe zabezpieczenia... Złe zabezpieczenia... -
tłumaczył gorączkowo, wbijając zamyślony wzrok w buty. Podrapał
się po karku, starając się wystarczająco przekonująco wyjaśnić
jakże smutne zdarzenie.
- Zaraz, nie rozumiem - wyszeptał blondyn, marszcząc
czoło. Czujnie wpatrywał się w twarz przyjaciela, starając się
niczego nie pominąć. Dopóki mógł mieć w tym interes, pozostawał
zaciekawiony.
- Moja córka... Ona... To ona... - mówił cicho.
- Hades! Skup się! - warknął bóg, coraz bardziej
się niecierpliwiąc. Czekał na jakąś sensację. Musiał przyznać,
że zebrania Rady nie były niczym ciekawym i bywał tu z musu...
oraz dla darmowego jadła.
- Greece ich wypuściła... - jęknął, opadając na
miękkie, zielone źdźbła. Schował twarz w dłoniach, dodatkowo
zasłaniając ją ciemnymi włosami. Krzyknął z bezsilności, a
także czegoś na kształt... strachu?
- Co? Kogo? - dopytywał, nie potrafiąc posklejać z
tych kawałków całości.
- Ona wypuściła z Podziemi dusze! - wyrzucił z
siebie, natychmiast ganiąc się za siłę swojego głosu.
Tajemnica... To musi pozostać tajemnicą. Jego towarzysz szeroko
otworzył usta, patrząc na niego z niedowierzaniem i lekkim
podziwem.
- Ło! To niezłą masz córeczkę! - wykrzyknął ze
śmiechem, podpierając się na rękach na ławce i wychylając się
do przodu jak dziecko. - Przedstawisz mi ją, prawda? - zapytał z
niekrytą nadzieją.
- Gdzie ja żyję? - wymamrotał sam do siebie ze
zrezygnowanym wyrazem twarzy. - Hermesie, musisz mi pomóc. Oni nie
dadzą jej spokoju. Skończy pracując pod okiem Zeusa, z daleka ode
mnie. Ja muszę ją ochronić... Muszę zapewnić jej opiekę. A ty
zrobisz to razem ze mną – mówiąc to, ukląkł przed bogiem,
składając ręce w błagalnym geście. Wbił w niego smutny wzrok.
Nie chciał zniżać się do tego poziomu, ale musiał. Dla Greece. -
Proszę cię, przyjacielu. Przysięgam, że się odwdzięczę – po
jego wzruszających słowach Król Złodziei spoważniał. Położył
dłoń na ramieniu druha w pocieszającym geście, uśmiechając się
delikatnie. W jego policzkach utworzyły się lekkie dołeczki.
- Tak. Pomogę ci. Obiecuję - stwierdził
pokrzepiającym tonem. - Nie martw się.
***
Hera podążyła w stronę pałacu, potykając
się o poły złotej, długiej sukni. Ciemne włosy splecione w
warkocz podskakiwały na jej ramieniu. Brązowe, wielkie oczy zdawały
się przewiercać wszystko na wskroś. Starała się zrozumieć i
przeanalizować dokładnie to, co przed chwilą usłyszała. Nie
potrafiła dać wiary, że córka Hadesa Piekielnego była w stanie
dopuścić się czegoś o tak wielkiej wadze. Tylko głębiej
wtajemniczeni wiedzieli, że Władca Dusz ma jakiekolwiek potomstwo,
a tym bardziej, że się nim interesuje. Z tego, co było wiadomo, ta
dziewczynka nie miała pojęcia o jakimś powiązaniu z greckimi
bóstwami. Nie wykazywały się u niej żadne niezwykłe
umiejętności, dlatego nie było konieczności umieszczania jej w
Akademii Herosów.
Na myśl nasuwało się kobiecie pytanie, jak
to się w ogóle stało. Czy nie wiedziała, na co się naraża? Z
którego przejścia korzystała? I najważniejsze: jak tego
dokonała?
Hera wiedziała, co to macierzyństwo. I nie
naraziłaby żadnego ze swych dzieci na gniew małżonka. Wiedziała,
że dziewczyna będzie musiała ponieść karę. To było oczywiste.
Ale nie taką, na jaką skarze ją Najwyższy Tytan.
Wiedziała też, że córka Hadesa mogła to
zrobić podświadomie, nie mają pojęcia, na co się pisze i że
zsyła na siebie niełaskę.
Bogini podążała do pracowni swego męża,
Zeusa Gromowładnego. Mijała korytarze o nieskazitelnie białych
marmurowych ścianach. Złote detale biły nieprzeniknionym blaskiem,
nadając charakteru pomieszczeniom. Wszystko lśniło swym
majestatem, przyprawiając o omdlenie. Równe, nieskażone posadzki,
malowane w niesamowite, misterne wzory układające się w jedną
całość sklepienia, świetlne kule zawieszone u sufitu. Nikt z nas
nigdy nie będzie miał szansy znaleźć się w tak pięknych
pomieszczeniach.
Gdy udało jej się pokonać wszystkie
zabezpieczenia, niewielkie, zgrabne schodki i wpisać tajemnicze
hasła znalazła się w wielkim pomieszczeniu. Każdą ścianę,
sufit oraz podłogę stanowiły niezwykłe gwiazdozbiory, planety,
świecące ciała niebieskie i fioletowe galaktyki, gdzie nie gdzie
wielkie, nieprzeniknione plamy czerni. Było to nie do pojęcia,
jakby szklane pomieszczenie pływało gdzieś w zakamarkach
Wszechświata. Każdy, najmniejszy punkcik błyszczał innym
blaskiem, kolory topiły się w sobie, mieszając. Nikt nie potrafił
odpowiedzieć na pytanie, czy to wszystko stanowiło prawdę, ale
krążyły legendy, że w dniu ślubu Hera wdziała szatę z
najczystszych gwiazd właśnie z tego pokoju, która później
zawisła w gwiazdozbiorze Sześciu Bogów.
Zerknęła na mapę Nowego Jorku rozłożoną
na jednym z licznych, czernych stołów i bez problemu odszukała
imię oraz nazwisko „Greece Rhay”. Dokładnie sprawdziła nazwę
miejsca które wskazywały współrzędne. To dodatkowo tylko
rozwiało wszystkie wątpliwości. Znajdowała się przy jednym z
przejść do Krainy Wiecznego Życia.