Dziewczyna rozsunęła powieki, dopuszczając
do siebie światło, które zresztą nie zamierzało być dla niej
przyjazne. Poczuła, że jest jej nieprzyjemnie zimno, więc w miarę
możliwości zakryła się ramionami. Wstała powoli, ignorując
uciążliwy ból kręgosłupa. Wokół niej znajdowało się
niewielkie wzniesienie, sama stała pod ogromnym drzewem. Wiał silny
wiatr, który targał roślinami i rozwiewał jej włosy.
Odkaszlnęła, otrzepując pomięte ubranie.
W oddali dostrzegła piękną kobietę o
długich, ciemnych włosach oraz wielkich oczach. Miała smukłą,
szczupłą sylwetkę. Szła prosto, powoli zmierzając w stronę
swojego celu. Najdziwniejszy był jej strój. Miała bowiem na sobie
bogatą, acz prostą suknię w złotym kolorze. Bił od niej jakiś
dziwny, przejmujący blask. Wszyscy wlepiali w nią wzrok, jakby ich
zaklęła. Wydawała się dostojna, zimna i niedostępna. Nie można
było jej nie pokochać od pierwszego wejrzenia. Gdy ją widziałeś,
chciałeś tylko wiecznie ją czcić i służyć jej. Uwielbienie
ogarniało cały twój umysł i nie dawało odciągnąć myśli od
tej kobiety.
Gdy była już blisko Greece, uśmiechnęła
się promiennie. I ten uśmiech był tak wspaniały, że rozświetlił
cały świat.
- Witaj! - pozdrowiła ją delikatnym głosem. Jednak
słychać było, że ten głos mógł stać się silniejszy, gdyby
kobieta tylko tego chciała. - Jak się czujesz? - zapytała, gdy
stała już naprzeciw dziewczyny. Brunetka spojrzała na nią, nie
wiedząc, jak się zachować. Nie miała pojęcia, kim jest ta
tajemnicza kobieta, czego chce i czym ona sama zasłużyła na
przebywanie w towarzystwie kogoś tak dostojnego. Przez chwilę
zastanawiała się, co powiedzieć. Wydawało jej się, że pani może
mieć coś wspólnego ze sprawą, o której rozmawiała z matką.
Ciemnooka wyprzedziła jej wypowiedź.
- Moja droga, czy możemy porozmawiać? - poprosiła.
To pytanie w jej ustach wydało się lekko przesłodzone.
- Tak. Ja... Oczywiście - mruknęła, wlepiając
wzrok w buty.
- Usiądź! - zachęciła, sama z gracją opadając
na soczyście zieloną trawę. Skrzyżowała nogi i oparła się o
srebrzysty pień. Dziewczyna wykonała polecenie. - Zapewne
chciałabyś dowiedzieć się z kim masz przyjemność mówić w ten
piękne dzień? Greece, znam twojego ojca.
- Nie, proszę. Pewnie teraz powie pani coś, co
kompletnie wszystko zmieni, zniszczy mi życie i wywróci je do góry
nogami. Ja już pójdę do domu, a pani porozmawia na spokojnie z
moim tatusiem. Pewnie i tak bym nic nie zrozumiała. Nie sądzi pani,
że to byłoby trochę za dużo? Wy, bogowie, nie macie żadnych
zmartwień, ale my niestety tak, więc przepraszam bardzo, ale niech
pani nachodzi kogoś innego - prychnęła, wstając. Kobieta
siedziała niewzruszenie, wpatrując się przed siebie. Dziewczyna
poczuła, że jakaś niezwykła moc zatrzymuje ją w miejscu.
- Teraz mnie posłuchasz – rozkazała ciemnowłosa.
- Nawet nie wiesz, ile przysporzyłaś nam problemów. Rozumiem, że
jesteś młoda i jeszcze niemądra. Może nawet nie miałaś
świadomości, co uczyniłaś. Ale wszystko, co robimy wymaga
zadośćuczynienia. I te dobre rzeczy, i złe. Więc masz
obowiązek...
- Nie mam pojęcia, o czym pani mówi – mruknęła, analizując w myślach
wszystko, co wydarzyło się ostatnimi czasy.
- Tak myślałam – westchnęła kobieta, mrużąc
oczy. Wydawało się, że szuka odpowiednich słów, lecz jej proste
i ostre stwierdzenie przegoniło tę myśl niczym wiatr. - Wypuściłaś
dusze z Hadesu.
Młoda dziewczyna siedziała i wpatrywała się w
odległy punkt nieobecnym wzrokiem.
- Mogę już umrzeć? - zapytała, chowając twarz w
dłoniach.
- Przyjdzie czas, kochanie – szepnęła złośliwie
bogini, patrząc na nią z iskierkami w oczach. To nawet w połowie
nie zbiło jej majestatu. Mówiła to jako niewinny żart, potrafiący
jednak dotknąć Greece.
- Co mam zrobić? - w jej głosie dało się słyszeć
zrezygnowanie, może rozpacz. Jedno pytanie, które właśnie
wydostało się z jej ust mogło całkowicie zmienić jej zwyczajne,
nudne życie. Dziwne, że przez ten głupi przypadek, sen, za który
nie była odpowiedzialna zniszczył wszystko, co do tej pory udało
jej się zbudować – stosunki z rodziną, przyjaźń, spokój,
bezpieczeństwo. Nie miała nawet pojęcia, gdzie się znajduje, była
niczego nie świadoma, przerażona.
- Posłuchaj mnie uważnie. Ty je wszystkie
odnajdziesz – brunetka zakrztusiła się powietrzem, otwierając
szeroko oczy. - Uspokój się, dziecko. Nie idziesz na śmierć. Nic
nie jest niemożliwe – starała się przekonać ją bogini.
Chciała, aby wszystko do niej dotarło.
- Ale ja... - zaczęła.
- To jedyne, co możesz zrobić, aby nie zostać
skazana na wieczne męki w Podziemiach – Hera wręczyła jej
złocisty pergamin, pożegnała się skinieniem głowy i zniknęła
tak niespodziewanie, jak pojawiła się na zboczach pagórka.
Półbogini rozwinęła papier, zanurzając się w lekturze.
Skoro
czytasz ten bardzo ważny dokument, to zapewne jesteś tak wielkim
idiotą, że wypuściłeś dusze z Hadesu. Możemy Ci pomóc, jeśli
tylko o pomoc poprosisz. Ale i tak uważamy Cię za skończonego
debila.
K&L
- Greece! - przeraźliwy krzyk rozniósł się po
polanie.
Dziewczyna odwróciła się, marząc o
ujrzeniu Aleca. Jednak ten głos zbyt różnił się od jego. Był
głęboki, pokryty lekką chrypką, aczkolwiek melodyjny, przyjazny
dla ucha. Tak jak myślała, zobaczyła nieznanego młodego mężczyznę
w ciemnej, długiej bluzie, czarnych spodniach i wysokich, ciężkich
butach w tym samym kolorze. Jasne włosy były rozwiane przez wiatr.
Nastolatka, nie do końca wiedząc, co robi, puściła się biegiem
przed siebie, modląc się, aby chłopak jej nie dogonił. Czuła, że
każda następna osoba tego dnia, spotkana przez nią, wiąże się z
niebezpieczeństwem. Serce kołatało w jej piersi, oddech
przyspieszył. Nogi plątały się, potykając. Chciała się
zatrzymać. Obraz rozmył się przed jej oczami. Widział tylko twarz
chłopca, który tej nocy padł u jej stóp. Bladą, przerażoną
twarz.
Głosy tłukły się w jej głowie, jakby jeden
chciał przekrzyczeć drugi. Zrobiło jej się niezwykle gorąco,
upał wypalał ją od środka, ogień trawił wnętrzności.
Uciążliwe uczucie bólu przyprawiało o mdłości.
Po pagórku rozniósł się głuchy dźwięk
upadku.
Gdy rozsunęła powieki, co przyszło jej z
niemałym wysiłkiem, zobaczyła niebieskie, roześmiane, wielkie
oczy, wpatrujące się w nią. Wydawało się, że odbijają się w
nich fale oceanu, bijące o brzeg.
- Wszystko dobrze? - zapytał, lekko się
uśmiechając. Śmiał się z jej miny - wystraszonej, trochę
zdziwionej.
- Nie – warknęła, rozcierając skronie.
- Och, czyli Hercia już tu była? - domyślił się,
rozglądając dookoła. Dziewczyna wstała powoli, chwiejąc się
delikatnie.
- Tak – mruknęła, odwracając wzrok. Bała się.
Nie wiedziała, kim jest mężczyzna, czego chce i czy nie ma dla
niej kolejnych złych wiadomości. To wszystko ją przytłoczyło.
Nie była gotowa. Nigdy nawet nie interesowała jej mitologia.
Została sama, czuła to. Nie miała wyjścia, musiała robić to, co
każą. - Masz dla mnie kolejną informację, czy mogę iść do
domu?
- Jestem tutaj, żeby cię do niego zabrać –
wyznał, patrząc na nią z przekrzywioną głową. Nie była pewna,
co skrywa jego mina, ale nie zauważyła, aby miał wobec niej złe
intencje. Chciała nawet mu zaufać, ale chyba nie potrafiła. Nie po
tym, co usłyszała do tej pory.
- Nie. Ja mieszkam tutaj. W Nowym Jorku –
stwierdziła, gwałtownie się odwracając i, z naburmuszoną miną,
maszerując kamienistą ścieżką. Każdy krok przyprawiał ją o
niewyobrażalny ból, niemal słaniała się, starając zachować
równowagę. Splotła ręce na piersi, ignorując przejmujące zimno.
- A tatuś? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem,
doganiając ją. Szedł blisko, bojąc się, że upadnie. Czuła jego
zimny oddech na karku, który dawał dziwną ulgę. - Nie mów, że
nie chcesz go poznać – zmienił ton, spoglądając na nią z
troską. - Jesteś zmęczona. Tam wszystko wyjaśnimy – obiecał,
łapiąc ją za ramiona i odwracając w swoją stronę, aby na niego
patrzyła.
- Dobrze.