Dawno, dawno
temu na słonecznej greckiej górze, odbyło się niezwykle ważne
dla tamtejszej ludności spotkanie. Zaraz... A może jednak nie tak
dawno?
Działo się to
ostatnimi czasy na pewnym dosyć wysokim pagórku. Pagórek ten,
okryty zieloną trawą i oprószony skalnymi odłamkami, nosił
nazwę Olimp. Według legend, to wzniesienie było siedzibą greckich
bogów, tytanów, co rządzili ludźmi, a jak wiadomo, w każdej
starej historii ziarno prawdy jest ukryte. Tak samo jest i z tą o
władcach Ziemi i Nieba. Mieszkają w pałacu, ukrytym gdzieś w
zieleni lasów na górze, co sięga ich ukochanych Niebios, z
chmurami się stykając.
Przenieśmy
się, zatem, w czasy ostatniego boskiego posiedzenia, które się
odbywają co roki dwa i niedziel sześć.
Było to jedno z najważniejszych spotkań Rady, na którym są
omawiane sprawy niemal wagi światowej. Od nich zależy wszystko, co
się wydarzyło, dzieje teraz i miejsce będzie miało. Wtedy właśnie
spotykają się Bracia Niebiescy, czyli Zeus, Posejdon oraz Hades
(bądź Hades, Zeus oraz Posejdon, biorąc pod uwagę, iż Władcę
Podziemi trochę
drażni to, że jest ostatnim z najwspanialszych), a także Hera, Atena, Hestia, Afrodyta,
bliźniaki – Apollo i Artemida, Dionizos, Hefajstos i Helios.
Zazwyczaj posiedzenia są spokojne, a bogowie, naturalnie nie
wliczając Hadesa, zgodnie podejmują decyzje. To jednak diametralnie
różniło się od poprzednich.
-
Cisza! - wykrzyknął całą piersią Zeus, uderzając nieskazitelną
dłonią w biały, marmurowy stół, na którym leżał pewien
niezwykle długi dokument, i omiatając całą salę wzrokiem
mrożącym krew w żyłach. Reszta boskiej wyższości natychmiast
zaprzestała rozmów, wlepiwszy zaciekawione spojrzenia w Króla nad
Królami. Twarz jego wyglądała nadzwyczaj sprawiedliwie i surowo, a
pięknie przy tym, że nie można było od niej wzroku oderwać. Oczy
tytana miały w sobie jakiś tajemniczy błysk mądrości. Powaga i
dostojeństwo biły z sylwetki Pana. - Zostaliśmy zdradzeni! Jeden z
waszych potomków prowadzi na nas, wiecznie żyjących, śmierć!
Jeżeli nie przyzna się on do swego niecnego postępku, rozpocznie
się wojna, a ofiar będzie więcej, niż wyobrazić sobie możecie!
Ziemia spłynie krwią waszą i waszych następców! Wiem, że między
wami jest zdrajca i przysięgam, że go odnajdę. Winowajca ma czas
do następnego Posiedzenia Ziemi. Nie mam do powiedzenia nic więcej,
a ten, kto postępuje niegodnie, niech będzie ukarany! Ręka boska
nie broni już nikogo! - Mówił głosem niskim, a każde słowo
wypływało z ust jego dziwiąc dźwięcznością i szlachectwem.
Hera, piękna żona i siostra władcy, wstała z gracją, a zaraz po
niej świetny małżonek, we wspaniałym, męskim geście. Razem
udali się do drzwi z kamienia ciosanych, po raz ostatni ciesząc
członków rady światłością z ich postaci bijącą.
Hades, Ojcem Podziemi zwany, przechadzał się
niespokojnie po krużgankach, dalekie stawiając kroki. Czasem
przystawał, trąc w zadumaniu zmęczone od natłoku myśli skronie,
na które spływały ciemne, długie włosy. Powiewała za nim długa,
czarna peleryna narzucona w pośpiechu na ramiona. Wiatr niósł z
sobą bryzę morską, dającą ukojenie w wiecznym, greckim gorącu.
Rozmaite ptaki wyśpiewywały różnorodne melodie, nie myśląc
nawet, że pod drzewami oliwnymi, na których aktualnie przebywały
pewien bóg prowadzi właśnie wewnętrzną walkę i podejmuje
najważniejsze w nieśmiertelnym życiu swoim decyzje. Wpłynąć one
miały na przyszłość całego świata, ale najważniejsze, że na
byt jego. Po chwili tej beznadziejnej bitwy, opadłszy z sił, usiadł
na kamiennej ławie. Zauważywszy go, podbiegł do Władającego
Duszami bóg Hermes. Lewą brew uniósł ku górze, a twarz jego
przyozdobił kpiący uśmiech. Patron złodziei, ze swoim sprytem
wrodzonym, mógł się pochwalić, mimo młodego (jak na boga) wieku,
najliczniejszym potomstwem, zaraz po Dionizosie, co się oddał
beztroskiej zabawie. Jak zwykle wymięta, złota szata, przepasana na
wysokości bioder, sięgała powyżej kolan ukazując mięśnie nóg
tytana.
-
A co tu porabiasz sam, Hadesiu? - parsknął w swój naturalny
sposób, a oczy jego rozświetlił śmiech. - Uczta nadal trwa.
Wino, kobiety i śpiew, mój drogi towarzyszu! To nie poczeka!
-
Podejdź bliżej, Hermesie - poprosił Podziemny Strażnik, a gdy
przyjaciel wykonał jego polecenie pochylił się nad nim i, jakby
zdradzając mu największy na świecie sekret, szepnął - Uratowałem
cię kiedyś przed wyrokiem boskim, który konieczny był za twoje
postępki. Obiecałeś mi wtedy, że w zamian ty zrobisz coś dla
mnie.
-
Prawda - przyznał blondwłosy, słuchając uważnie i z
zaciekawieniem. Nakazał umysłowi swojemu skupienie, bowiem obudziła
się w nim ta osoba, która od zawsze czekała na przygodę.
-
Mam nadzieję, że nie rzuciłeś słów swych na wiatr. Mam dla
ciebie zadanie, druhu.
-
Nie poznaję cię dzisiaj, Hadesie - zmarszczył brwi niepewny, czy
nie odmówić przyjacielowi. Zachowywał się rzeczywiście inaczej.
Mówił bardziej szlachetnie, jakby bojąc się uronić zbyt dużo
słów. Jednak sytuacja wymagała skupienia i zaciętości, nie mógł
byle jakich użyć zagadnień, biorąc pod uwagę okoliczności. Inny
był też pod względem wyglądu. Na twarzy jego widać było więcej
zmarszczek, niż zazwyczaj, oczy miał zmęczone i podkrążone,
chodził przygarbiony. Jedna decyzja dodała mu dziesięć roków. -
Ale dobrze, zrobię, co zechcesz.
-
Dziękuję ci, szlachetny - twarz męża rozjaśnił szczery, jasny
uśmiech, którego nikt dawno u niego nie dostrzegał.
-
Jednak porozmawiamy dopiero jutro. Zabawa czeka.